w cieple poranków
Przedziera
się przez tłum ludzi idących ulicą, spieszących się bez powodu, bo przecież
czasu jest wystarczająco dużo, aby się nim cieszyć w spokoju. Stawia kolejne
kroki, topiąc swoje białe trampki w brudnych kałużach deszczu. Ma nadzieję, że
uda mu się potem doprowadzić je do ładu. Czarnowłosy chłopak o małych,
skośnych, acz słodkich oczach zastanawia się nad pewną rzeczą, która od czterech miesięcy nie daje mu żyć.
Nagle staje
w miejscu, jakby miał zamiar odwrócić się i uciec. Cofa się kilka kroków,
patrząc uważnie na szyld pobliskiego sklepu. Coffee Heaven – czyta na głos. Uroczy uśmiech wkrada mu się na
usta, brunet przygryza wargę i rusza pędem, zapominając o błogostanie.
Chwyciwszy
chłodną klamkę, naciska ją otwierając jednocześnie drzwi, które na powitanie
zahaczają o dzwoneczek. Rytm brzdęków zdaje się cichnąć, a nastolatek nie
dowierza w to co czuje. Przyjemny zapach kawy przenika przez wszystko; skórzaną
kurtkę, powycierane jeansy, żeby na sam koniec dotrzeć do nosa. Chłopak wpada w
trans.
Niestety
ktoś ośmiela się mu przeszkodzić. – Dzień dobry, coś dla pana?
Wzdryga się
lekko i mówi: – Tak, dzień dobry, dla mnie dwie choco coffee. – Spogląda na swój zegarek. Jest zszokowany ilością
ludzi w kawiarni o tej porze. Dochodzi niespełna ósma, statystycznie większość
powinna siedzieć już w pracy.
– Proszę
uprzejmie, to wszystko? – pyta niewysoka ekspedientka.
Po dwóch
sekundach zadaje pytanie. – A są może takie małe pączki z adwokatem?
– Niestety,
ktoś kupił je jakąś godzinę temu, dostawa przyjedzie po południu – odpowiada z
serdecznym uśmiechem.
– W takim
razie dziękuję, to wszystko. – Kładzie należne pieniądze na ladę i obdarza
dziewczynę równie miłym gestem.
Tym razem
jest już przy zupełnie innych drzwiach. Nie wiedząc jak ma poradzić sobie bez
użycia rąk, kopie w drewno, robi to z rozwagą, gdyż nie chce go zniszczyć. Kawa
grzeje jego zmarznięte dłonie. Zza odrzwi słyszy czyjeś kroki; narastające,
przyspieszające. Następnie dźwięk odblokowanego zamka, wreszcie widzi zaspane
oczy zapraszające do środka. Szelmowski uśmieszek sam ciśnie mu się na usta,
chce przez to wyrazić tęsknotę i być może pożądanie. Przekraczając próg domu,
wręcza swojemu chłopakowi parujący napój, cieszy się z widoku wysokiego
bruneta, który chyba jeszcze nie do końca zetknął się rzeczywistością i dalej
śni.
–
Przyniosłem ci coś na pobudzenie, Hobi. – Niższy próbuje złapać kontakt
wzrokowy, lecz tamten spuszcza głowę w niezadowoleniu, jakby nie chciał
prezentu. – Co jest? Hej, śpiochu, no ile można leżeć w łóżku? Niedługo idziesz
do pracy – przypomina z troską.
Kąciki ust
subtelnie się podnoszą, brunet w końcu się odzywa. – Dzięki, ale chyba
zapomniałeś, że mam dzisiaj wolne, hm? – Podobno człowiek pozbawiony snu staje
się agresywny. – Swoją drogą, marsz do szkoły!
– Mam
dzisiaj na później, właściwie dobrze, że nie śpisz.
Chłopcy
odstawiają kawy na stolik, tuż obok wielkiego okna, na którym pojawiają się
pierwsze krople deszczu. Czarnowłosy zdejmuje buty, rzuca je gdzieś nieopodal,
po czym spogląda na Hobiego z lekkim wyrzutem, lecz on nie może tego dostrzec. Starszy
w ciągłym transie kładzie się na łóżku. Pościel zdaje się być jeszcze ciepła,
to zachęca młodszego do pójścia w ślady towarzysza. Niespełna pięć sekund
później przytuleni do siebie w milczeniu, splatają zimne dłonie.
– Chyba nie
zamierzasz teraz spać, hm?
– Nie
zdołasz mnie rozbudzić, tylko poranna kawa może to zrobić. Jestem dosyć
zmęczony, wczoraj w pracy było naprawdę ciężko, dlatego dzisiaj mam zamiar
wylegiwać się do wieczora. – Ledwo dostrzegalny uśmiech nie schodzi z jego twarzy.
Zamiast zamknąć oczy, wtula się bardziej w ciało młodszego. To sprawia mu
ogromną przyjemność, bliskość jego drugiej połówki jest czymś, czego nie można
opisać słowami, to coś niepowtarzalnego – tak uważa.
– Przekonajmy
się. – Czarnowłosy wierci się w miejscu, aby wygodnie usadowić twarz podpartą
ręką tuż przy twarzy Hobiego. Wbija wzrok w tęczówki ukochanego; sprawiają
wrażenie jakby miały się rozpłynąć, tak jak gorzka czekolada skąpana w słońcu.
Wtem, usta chłopców spajają się, łączy ich delikatny pocałunek pełen wyznań,
które ciężko wypowiedzieć na głos. Czasami jeden dotyk odgrywa rolę słów.
– No, masz
mnie – ogłasza. – Chyba kocham cię bardziej niż kawę o poranku.
– Chyba? –
dziwi się młodszy, podnosząc brew. – Myślałem, że to ja jestem dla ciebie
najważniejszy, Hoseok. – Chłopak udaje smutek oraz lekką zazdrość, lecz zaraz
wybucha śmiechem.
Biorąc na wzór młodszego, Hobi kryje w swojej dłoni jego policzek. Patrząc mu w oczy
rozkoszuje się dotykiem nieskazitelnej, miękkiej skóry chłopaka. – Jesteś,
Jimin. Zawsze byłeś.
Ich wargi
ponownie wiążą się w namiętnym pocałunku.
Minuty
mijają nieubłaganie, Hoseok obróciwszy się plecami do towarzysza, zasypia.
Jimin nie traci czasu, idzie po zimne już kubki z napojem, po czym wylewa kawę
do zlewu w kuchni. Następnie zagląda do lodówki w poszukiwaniu czegoś
zjadliwego. Prawie nigdy nie znajduje tam nic, co nadawałoby się do spożycia.
Jego chłopak pracuje do późna, toteż nie przejmuje się zakupami. Zerknąwszy
jeszcze do pobliskiej szafki przyznaje, że w domu (a przynajmniej w kuchni) nie
ma jedzenia. Nieoczekiwanie Jimin czuje dziwne wibracje w kieszeni spodni, jest
pewien, że dostał od kogoś wiadomość. Jak się okazuje ma rację, kolega ze
szkoły przynosi mu dobre wieści. Tylko dla kogo są naprawdę dobre?
„Stary,
masz robotę w teatrze! Przychodzisz już jutro z rana, szykuje się sporo roboty.
Podziękujesz mi potem… Może jakieś piwko? Kookie.”
Ciemnowłosy
momentalnie zostaje wbity w ziemię. Widać, że nie może się doczekać, zwiewny
uśmiech gości na jego twarzy jednak coś go powstrzymuje od krzyków i euforii. To
coś nazywa się Jung Hoseok, który na dodatek może się nieźle zdenerwować.
Słysząc zza drzwi głos chłopaka, Jimin odkłada telefon na blat szafki, po czym
wchodzi do drugiego pokoju. Nadeszła chwila prawdy, muszę mu powiedzieć – myśli
i wzdycha.
– Jeszcze
trochę, jest dopiero szósta, mamo… – mamrocze pod nosem. Zamknięte oczy
utwierdzają Jimina w przekonaniu, że chłopak po prostu śni.
Chwyciwszy
za ramiona śpiącego, młodszy bezwolnie nimi szarpie.
– Hobi, coś
ci się śniło? – ciemnowłosy po raz kolejny potrząsa barki chłopaka.
– Nie wiem,
spałem – stęka cicho, ale słyszalnie.
Jimin wpada
w paniczny śmiech, aby zaraz potem spoważnieć. Hoseok każdego dnia potrafi go
rozbawić w inny sposób, acz w sytuacji, która ma nastąpić zabawa zajmuje
ostatnie miejsce. – Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć, przed chwilą dostałem
wiadomość od znajomego i…
Hobi opiera
się na łokciach lekko zdezorientowany, następnie podnosi pytająco brwi. – Po
tonie twojego głosu wnoszę, że to niekoniecznie dobra wiadomość.
– Właściwie
planowałem coś konkretnego od jakichś czterech miesięcy i od razu ci mówię, że
to w pełni świadoma decyzja.
Starszy
przekręca głowę, nie wiedząc czego ma się do końca spodziewać. – Powiesz
wreszcie o co chodzi?
Jimin
wzdycha ociężale, powoli przygryzając dolną wargę. Powietrze w pokoju ulatuje,
atmosfera robi się niezręczna, ale Jimin ostatecznie przekonuje się i
oświadcza…