Layout by

PROLOG

26 komentarzy:
w cieple poranków

Przedziera się przez tłum ludzi idących ulicą, spieszących się bez powodu, bo przecież czasu jest wystarczająco dużo, aby się nim cieszyć w spokoju. Stawia kolejne kroki, topiąc swoje białe trampki w brudnych kałużach deszczu. Ma nadzieję, że uda mu się potem doprowadzić je do ładu. Czarnowłosy chłopak o małych, skośnych, acz słodkich oczach zastanawia się nad pewną rzeczą, która od czterech miesięcy nie daje mu żyć.
Nagle staje w miejscu, jakby miał zamiar odwrócić się i uciec. Cofa się kilka kroków, patrząc uważnie na szyld pobliskiego sklepu. Coffee Heaven – czyta na głos. Uroczy uśmiech wkrada mu się na usta, brunet przygryza wargę i rusza pędem, zapominając o błogostanie.
Chwyciwszy chłodną klamkę, naciska ją otwierając jednocześnie drzwi, które na powitanie zahaczają o dzwoneczek. Rytm brzdęków zdaje się cichnąć, a nastolatek nie dowierza w to co czuje. Przyjemny zapach kawy przenika przez wszystko; skórzaną kurtkę, powycierane jeansy, żeby na sam koniec dotrzeć do nosa. Chłopak wpada w trans.
Niestety ktoś ośmiela się mu przeszkodzić. – Dzień dobry, coś dla pana?
Wzdryga się lekko i mówi:  Tak, dzień dobry, dla mnie dwie choco coffee. – Spogląda na swój zegarek. Jest zszokowany ilością ludzi w kawiarni o tej porze. Dochodzi niespełna ósma, statystycznie większość powinna siedzieć już w pracy.
– Proszę uprzejmie, to wszystko? – pyta niewysoka ekspedientka.
Po dwóch sekundach zadaje pytanie. – A są może takie małe pączki z adwokatem?
– Niestety, ktoś kupił je jakąś godzinę temu, dostawa przyjedzie po południu – odpowiada z serdecznym uśmiechem.
– W takim razie dziękuję, to wszystko. – Kładzie należne pieniądze na ladę i obdarza dziewczynę równie miłym gestem.

Tym razem jest już przy zupełnie innych drzwiach. Nie wiedząc jak ma poradzić sobie bez użycia rąk, kopie w drewno, robi to z rozwagą, gdyż nie chce go zniszczyć. Kawa grzeje jego zmarznięte dłonie. Zza odrzwi słyszy czyjeś kroki; narastające, przyspieszające. Następnie dźwięk odblokowanego zamka, wreszcie widzi zaspane oczy zapraszające do środka. Szelmowski uśmieszek sam ciśnie mu się na usta, chce przez to wyrazić tęsknotę i być może pożądanie. Przekraczając próg domu, wręcza swojemu chłopakowi parujący napój, cieszy się z widoku wysokiego bruneta, który chyba jeszcze nie do końca zetknął się rzeczywistością i dalej śni.
– Przyniosłem ci coś na pobudzenie, Hobi. – Niższy próbuje złapać kontakt wzrokowy, lecz tamten spuszcza głowę w niezadowoleniu, jakby nie chciał prezentu. – Co jest? Hej, śpiochu, no ile można leżeć w łóżku? Niedługo idziesz do pracy – przypomina z troską.
Kąciki ust subtelnie się podnoszą, brunet w końcu się odzywa. – Dzięki, ale chyba zapomniałeś, że mam dzisiaj wolne, hm? – Podobno człowiek pozbawiony snu staje się agresywny. – Swoją drogą, marsz do szkoły!
– Mam dzisiaj na później, właściwie dobrze, że nie śpisz.
Chłopcy odstawiają kawy na stolik, tuż obok wielkiego okna, na którym pojawiają się pierwsze krople deszczu. Czarnowłosy zdejmuje buty, rzuca je gdzieś nieopodal, po czym spogląda na Hobiego z lekkim wyrzutem, lecz on nie może tego dostrzec. Starszy w ciągłym transie kładzie się na łóżku. Pościel zdaje się być jeszcze ciepła, to zachęca młodszego do pójścia w ślady towarzysza. Niespełna pięć sekund później przytuleni do siebie w milczeniu, splatają zimne dłonie.
– Chyba nie zamierzasz teraz spać, hm?
– Nie zdołasz mnie rozbudzić, tylko poranna kawa może to zrobić. Jestem dosyć zmęczony, wczoraj w pracy było naprawdę ciężko, dlatego dzisiaj mam zamiar wylegiwać się do wieczora. – Ledwo dostrzegalny uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Zamiast zamknąć oczy, wtula się bardziej w ciało młodszego. To sprawia mu ogromną przyjemność, bliskość jego drugiej połówki jest czymś, czego nie można opisać słowami, to coś niepowtarzalnego – tak uważa.
– Przekonajmy się. – Czarnowłosy wierci się w miejscu, aby wygodnie usadowić twarz podpartą ręką tuż przy twarzy Hobiego. Wbija wzrok w tęczówki ukochanego; sprawiają wrażenie jakby miały się rozpłynąć, tak jak gorzka czekolada skąpana w słońcu. Wtem, usta chłopców spajają się, łączy ich delikatny pocałunek pełen wyznań, które ciężko wypowiedzieć na głos. Czasami jeden dotyk odgrywa rolę słów.
– No, masz mnie – ogłasza. – Chyba kocham cię bardziej niż kawę o poranku.
– Chyba? – dziwi się młodszy, podnosząc brew. – Myślałem, że to ja jestem dla ciebie najważniejszy, Hoseok. – Chłopak udaje smutek oraz lekką zazdrość, lecz zaraz wybucha śmiechem.
Biorąc na wzór młodszego, Hobi kryje w swojej dłoni jego policzek. Patrząc mu w oczy rozkoszuje się dotykiem nieskazitelnej, miękkiej skóry chłopaka. – Jesteś, Jimin. Zawsze byłeś.
Ich wargi ponownie wiążą się w namiętnym pocałunku.
Minuty mijają nieubłaganie, Hoseok obróciwszy się plecami do towarzysza, zasypia. Jimin nie traci czasu, idzie po zimne już kubki z napojem, po czym wylewa kawę do zlewu w kuchni. Następnie zagląda do lodówki w poszukiwaniu czegoś zjadliwego. Prawie nigdy nie znajduje tam nic, co nadawałoby się do spożycia. Jego chłopak pracuje do późna, toteż nie przejmuje się zakupami. Zerknąwszy jeszcze do pobliskiej szafki przyznaje, że w domu (a przynajmniej w kuchni) nie ma jedzenia. Nieoczekiwanie Jimin czuje dziwne wibracje w kieszeni spodni, jest pewien, że dostał od kogoś wiadomość. Jak się okazuje ma rację, kolega ze szkoły przynosi mu dobre wieści. Tylko dla kogo są naprawdę dobre?
„Stary, masz robotę w teatrze! Przychodzisz już jutro z rana, szykuje się sporo roboty. Podziękujesz mi potem… Może jakieś piwko? Kookie.”
Ciemnowłosy momentalnie zostaje wbity w ziemię. Widać, że nie może się doczekać, zwiewny uśmiech gości na jego twarzy jednak coś go powstrzymuje od krzyków i euforii. To coś nazywa się Jung Hoseok, który na dodatek może się nieźle zdenerwować. Słysząc zza drzwi głos chłopaka, Jimin odkłada telefon na blat szafki, po czym wchodzi do drugiego pokoju. Nadeszła chwila prawdy, muszę mu powiedzieć – myśli i wzdycha.
– Jeszcze trochę, jest dopiero szósta, mamo… – mamrocze pod nosem. Zamknięte oczy utwierdzają Jimina w przekonaniu, że chłopak po prostu śni.
Chwyciwszy za ramiona śpiącego, młodszy bezwolnie nimi szarpie.
– Hobi, coś ci się śniło? – ciemnowłosy po raz kolejny potrząsa barki chłopaka.
– Nie wiem, spałem – stęka cicho, ale słyszalnie.
Jimin wpada w paniczny śmiech, aby zaraz potem spoważnieć. Hoseok każdego dnia potrafi go rozbawić w inny sposób, acz w sytuacji, która ma nastąpić zabawa zajmuje ostatnie miejsce. – Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć, przed chwilą dostałem wiadomość od znajomego i…
Hobi opiera się na łokciach lekko zdezorientowany, następnie podnosi pytająco brwi. – Po tonie twojego głosu wnoszę, że to niekoniecznie dobra wiadomość.
– Właściwie planowałem coś konkretnego od jakichś czterech miesięcy i od razu ci mówię, że to w pełni świadoma decyzja.
Starszy przekręca głowę, nie wiedząc czego ma się do końca spodziewać. – Powiesz wreszcie o co chodzi?
Jimin wzdycha ociężale, powoli przygryzając dolną wargę. Powietrze w pokoju ulatuje, atmosfera robi się niezręczna, ale Jimin ostatecznie przekonuje się i oświadcza…